niedziela, 10 stycznia 2016

Czas na serię!

Będąc brzdącem uwielbiałem brać je w ręce i przeglądać, zawsze wcześniej zastanawiając się, co jest napisane na okładkach. Kiedy dorastałem nie zmieniło się zamiłowanie do śledzenia wzrokiem zapisanych stronic, zanikło jedynie pytanie dotyczące okładek, ponieważ już wiedziałem, że napisy są w języku rosyjskim, a nie było mi dane się go nauczyć. O czym takim mowa? O przepiśnikach mojej Mamy.



Są urokliwe, bo przypominają stare książki, których jest pełno w moim rodzinnym domu. Są również niezwykle interesujące, gdyż posiadają wiele ciekawych przepisów, w głównej mierze na wypieki (ciągoty do cukiernictwa w mojej rodzinie wiodą prym ^^), ale nie brak tu i instrukcji jak wekować, czy przygotować dania obiadowe.

Zeszyty były zapisywane od lat 90. do - chyba - 2005 roku, kiedy to Mama najzwyczajniej w życiu przerzuciła się na nowy notatnik. Pełno tu fiszek, wolnych kartek powkładanych między zapisane od góry do dołu strony. Nie brak tu również wprawek piśmienniczych mojej cioci (wówczas wybierającej się pewnie do podstawówki), która nakazuje ciasto "rozrabiać do żadkości".

Notatniki starsze ode mnie trafiły w moje ręce, co podkusiło mnie do wystartowania z serią "Z zapisek Mamy...", w której to będę co jakiś czas przygotowywał jedno z dań znajdujących się w zeszytach.

To tyle z mojej strony na ten wpis. Bądźcie czujni! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz